Osiemnasty dzień.
Praktyki płyną powolutku, acz niezwykle spokojnie.
Podsumowując wczorajszy dzień, czasem parszywe stworzenie ze mnie. Łatwo daję się ponosić nerwom i staję się wówczas niemiły, robię rzeczy wkurzające i bynajmniej nie robię nic prospołecznego. Czasem tak bywa niestety, oby rzadko.
Zainwestowałem dziś w środki wyższej wagi, których - profilaktycznie - wolałem nigdy nie kupować, wszak ich nadużycie prowadzi często do opłakanych efektów. Tym razem planuję stosować je bezpiecznie i zgodnie z zastosowaniem. Mam nadzieję na głęboki sen.
Coraz bardziej ciekawi mnie koło filmowe w Strzelcach - jest znacznie bardziej efektywne niż naukowe na uniwerku, wszak w tym bardziej chodzi o użycie sprzętu, praktyka stoi ponad teorią (choć też jest wymagana). Jeżeli dałoby się z Piotrkiem ugadać na weekendy i nie wszystkie oczywiście, to byłoby całkiem ciekawie;) Muszę jedynie zbadać środowisko ośrodków, że tak zażartuję, stołecznych.
Zresztą nadal nie wiem, jak będzie wyglądał harmonogram na październik. Zapewne chciałbym jak najwięcej wyłapać, a wyjdzie jak wyjdzie - byle wszystko zaliczyć w terminie.
Dzisiaj oddawanie krwi, jednak nie mogę się poddać krwiopijcom - coś słabiej się dziś czuję, ponadto stosuję leki... Właśnie! Zaraz muszę się z lekarzem skonsultować! ;)
Tja, już się skonsultowałem. Co innego miał mi powiedzieć, jak nie odczekać dwóch tygodni? Pewnie odczekam trochę mniej i już, to nie są antybiotyki ani inwazyjne leki... Choć może tak dla pewności... Nie bardzo gadatliwy ten lekarz, odpowiedzieć obcym tak lub nie potrafi, bez szczegółów czy dobrego słowa. Jednak każdy powinien być inny, wszak dzięki temu znajomość z ludźmi jest tak ciekawa, inaczej nasza cywilizacja dawno stałaby się żywcem wyciągnięta z Orwellowskiego 1984.
Za jakąś chwilę powinien pojawić się Rafał i przeprowadzić kurs instruktażowy obsługi kasy w kafejce internetowej. już czas!
Muzyka na dziś - zapoznanie się z Catamenią!
Czas na wieści wieczorne:
Po licznych próbach połączenia wreszcie mogę coś dodać.
Wszystko byłoby dobrze, gdybym częściej mógł gotować - nie zapominałbym o podstawowych rzeczach, choć surówka z marchewki i pomarańczy udała się, zapewne dlatego, że jest genialnie prosta.
Co do władców głębin akwariowego społeczeństwa, te stworzenia są naprawdę śliczne i słodkie (przenośnie, nie całowałem ich). W szczególności ich małe i średnie;) Zaś samicy - jak ująłem to ostatnio w opisie na gg - dobrze z oczu patrzy, a to znak, że jest spełnioną matką.
Ukończyłem lekturę Wybrzeża Moskitów Petera Weira, naprawdę dobre i pouczające kino. Wątki religii, komun społecznych i - nazwijmy to oględnie - totalitaryzmu społecznego czy rodzinnego przewijają się od początku do końca. Pod to można podczepić uzależnienie żony od okrutnego męża, fatalny w skutkach bunt i fanatyzm, a także jak łatwo jest ogłupić ludzi bez telewizora, krzyża i Chrystusa. Wszak pan Fox uciekając przed cywilizacją tworzy jej kopię, popełnia zatem te same błędy, co oskarżani przezeń obywatele USA z tym wyjątkiem, że to on staje się tyranem, a nie księża, bandyci czy korporacje.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Na uniwerku byłoby lepiej z kołem, gdyby więcej ludzi chciało się zaangażować ("chęci" było widać przy sesji poświęconej animacji). Ciekawe jak będzie w tym roku ;).
OdpowiedzUsuńW sumie racja. W Strzeleckim Ośrodku Kultury głównie mnie rajcuje kręcenie filmów i darmowe wejścia na imprezy;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMoże by coś się zmieniło, gdyby więcej uwagi poświęcić dyskusji na temat obejrzanego filmu, ale to raczej nie jest możliwe. Lepiej przyjść, zobaczyć filmidło, potem szybko uciec, bo w akademiku piwo, pierogi, schody...
OdpowiedzUsuńWe mnie pewnie też tkwi wina, może powinienem bardziej przykładać się do pokazów, z większym pietyzmem przygotowywać prelekcje.
A tak już poza tą gnębiącą mnie sprawą, lubię czytać Twojego bloga. Daje mi pocieszenie, zwłaszcza w chwilach, w których myślę o naszym kierunku studiów.
Nie przejmuj się zbytnio dyskusją po filmie, wszak ok 20-21 godziny mało komu chce się rozruszać zwoje mózgowe. Może dałoby się organizować dwa spotkania w tygodniu: jedno na pokaz filmu, drugi na dyskusję? Zdaję sobie sprawę, że byłoby to problematyczne zebrać wszystkich dwukrotnie, ale kto wie.
OdpowiedzUsuńZaś co do naszego kierunku studiów - trzeba być optymistą, mieć nadzieję albo przynajmniej wracać do jakiegoś punktu zaczepnego, który by postanawiał, że te studia będą przydatne. Życie zrobi nam jeszcze niejedną niespodziankę, nie tylko kierunek, który wybraliśmy;)