Szesnasty dzień.
Znowu praca, choć lekka. Zgadałem się bardziej z Rafałem, spoko człowiek, miło spotkać na drodze (i w biurze) takie osobistości.
Furorę robiły orzechy laskowe;) I ten zrzędliwy gościu udowadniający wyższość sformułowania praca naukowa nad praca magisterska ;D było śmiesznie;)
W domu bynajmniej spokoju nie było. Składanie legowiska zajęło trochę czasu, ale się udało o nawet wczesnej porze udać na posiłek. Później 2 godziny wycięte ... to znaczy godnie, miło i jak najbardziej właściwie spędzone. :D
Kusturicy nie udało mi się zobaczyć, ale też jego twórczość znam - po łebkach - jednak znam.
Zresztą co to za przyjemność oglądać filmy do grubo po 23.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz