poniedziałek, 6 września 2010

Tworzenie baz danych i wycinanie zaproszeń....

Siódmy dzień.

Praktyki czas zacząć. Było spokojnie i nawet miło, choć nie wpadłem w jakieś głębsze zauroczenie tym miejscem pracy. No może za wyjątkiem jednego stanowiska, mianowicie wielce zainteresowało mnie organizowanie imprez. Może w przyszłości...?:)

Poza tym to był dzień wielkich wrażeń. Pierwsze na PKS-ie, gdy pomagałem jednej dziewczynie. Całe szczęście, że byłem obok i jako drugi ją złapałem. Dostała prawdopodobnie ataku padaczki. Okrutny to był widok, tym bardziej, że ją znam z widzenia - chodziliśmy do tego samego gimnazjum. Całe szczęście nic jej się nie stało.
Okrutniejsze było tylko to, że początkowo było na przystanku sporo ludzi. Jednak gdy trzeba było pomóc, to nagle - jakimś magicznym sposobem - wszyscy przenieśli się kilka metrów dalej. Poza kilkoma kobietami pomagałem ja i jakiś włóczęga. Nawet facet, który siedział na tej samej ławce, co ona, wydawał tylko rozkazy i się nie ruszył z posad. Ignorancja ludzka nie zna granic.

Skoro uczyniłem coś dobrego, to - dla równowagi w przyrodzie - należało także zrobić coś głupiego. Jasiu, Jasiu... Doprawdy, pomysł podpalania mokrych gałęzi i liści na benzynę był wprost szczytem naszych osiągnięć. Całe szczęście, że wybuch benzyny nie podpalił mi spodni...
Ale było blisko (ok. metra!) i jak huknęło! Jaki to był podmuch! Kolejne niezapomniane wrażenia z młodości;)

Without morals we wither
We might as well be gone
I believe in the other world
We cannot right our wrongs

Nevermore Without Morals

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz