Trzydziesty drugi/trzydziesty trzeci dzień.
Musiał odespać wczorajszy wieczór;) było naprawdę fajnie u Karoli, udało mi się ją przechytrzyć prezentem (wszak jestem mistrzem dyskrecji). Kung-Fu Panda to naprawdę dobre, rozluźniające kino. Z kolei po Wejściu Smoka została chyba tylko sława, wszak sam film - dla mnie - jest cienki jak warstwa masła na studenckiej kanapce.
Przeprowadzka odbyła się błyskawicznie. 5 kursów z tatą spod Book a Coffee na czwarte piętro potrafiło zmęczyć człowieka. Musieliśmy tą drogą, wszak pozostałe na campus były zatarasowane - a to budowa, a to koparka.
Po rozłożeniu rzeczy na półkach zacząłem zauważać co poniektóre braki, typu moja patelnia (gdzie ja tego gada zostawiłem w domu??) oraz wołająca o pomstę bezkresna pustka w lodówce. Stąd, po raz pierwszy w nowym roku, udałem się na wojaż ku produktom w Polo. Kosztowało mnie to majątek, wszak wszystkich pierdół się nazbierało od groma (a to marchewki, a to tanie papryki, a to przyprawy, to znowu alkohol, który lepiej w zapasie posiadać). Musiałem oczywiście zapomnieć o kluczowym dla życia człowieka produkcie, jakim jest papier toaletowy. Jednak, w drugim wojażu do Polo, to naprawiłem.
Obiadek wystrzałowy nie był, choć surówka z jabłka i marchewki wyszła mi przepyszna. Do tego ryż i odgrzewany kotlet. Jako że został mi w lodówce jeszcze jeden płaski świniak, to wiadomo, co dzisiaj zjem.
Zajęcia. Miało ich być 3, choć tylko jeden z wykładowców okazał się gorliwcem (mam nadzieję, że nie będzie nad wyraz wymagający). Prusu z zezem, tak można go określić. Zdaję sobie sprawę, że może to być nieco ubliżające dla doktorka, jednak czasem warto nauczyć się nazywać rzeczy po imieniu. Zajęcia trwały chyba mniej niż 10 minut, jednak lekturę nam stosowną zadał, a którą - pam-para-pam-pam - już posiadam;]
Po zajęciach nie zostało mi nic innego, tylko udać się do ogółu ludzkiego, aby stosownie przeżyć ten pierwszy dzień nowego roku. Impreza to nie był tylko TVN w motywie dalekowschodnim, a także nieodłączne czipsy, paluszki i piwo. Najważniejsi jednak byli ludzie i rozmowy. Milena, którą wypytywałem o Tajwan; Sylwia, która mordowała nas co rusz różnymi pytaniami i ocenami (Gdyby on (Bruce Lee) by się obrał, to może bym spojrzała na jego twarz czy jakoś tak ;D); Seba i jego miłość do zwierząt; stonowany Bartek; Karola czyniąca honory Pani Domu ;)
Późno wróciłem, jeszcze później poszedłem spać. No bo po jakie licho tak prędko dzień kończyć? Muzyka, net, porządkowanie kompa, ćwiczenia, prysznic, łóżko, sen.
Poranek jak zwykle radio-aktywny, co oznacza ćwiczenia przy muzyce;D Po krótkim śniadaniu udałem się na miasto: biblioteka, techo, mracopolo. Kilka rzeczy mnie zdziwiło, przestraszyło i rozbawiło. Wpierw wiadomość o rockotekach w Cinie, tym zagłębiu techna i różowych lasek. Następnie ogrom ludzki panujący nad kolejkami w Tesco, co zmusiło mnie do pójścia do kolejnego marketu. Mijane na campusie dziewczyny, które rozmawiały ot tym, który miesiąc by już chciały (ja to bym chciała już wielkanoc, a ja maj). Drzwi do pokoju, które były otwarte. To ostatnie mną w szczególności wstrząsnęło - jak mogłem o tym zapomnieć!! Mimo wszystko nikt tu nie był, it's alright.
godz. 23
Dałem radę dzisiejszego dnia i zacząłem się uczyć. stopniowo, wszak tylko jeden tekst przeczytałem, ale tak powinienem przyzwyczajać się do nauki;)
Nie miałem racji co do obiadu - nudy nie będzie! dzisiaj zrobiłem sobie sałatkę pomidorową z sosem winegret - wszystko sam zrobiłem, przecież nie będę wydawał kasy na torebki z gotowym sosikiem;) Troszkę za dużo musztardy dałem, ale sałatka i tak była pyszna!
Niewiele osób o tym wie, że lubię wypełniać ankiety i testy w internecie. Z jednej strony jest to dla mnie rozrywka, z drugiej - zyskuję na poczuciu przydatności dla innych. Dzisiaj po raz pierwszy wpisałem w wyszukiwarce hasło "test wiara". Wszedłem na jedną z pierwszych stron, nie oglądałem jej i od razu zacząłem wypełniać. Na końcu, po zatwierdzeniu wyborów, wygenerował się wynik... który wyliczał mi ile popełniłem błędów(?!) oraz zaproponowano mi zmianę mojej drogi życiowej. Dopiero w tym momencie rozejrzałem się po bocznej tabeli z linkami. Wszystko o sektach, satanizmie, Bogu. Straszne, tym bardziej, że zostałem uznany za wielkiego grzesznika i zbłąkaną owcę.
Najważniejsze zostawiłem na koniec. Jadę na Rawę Blues Festiwal! Wszystko dzięki Tomkowi, który wynalazł w sieci sposób, jak można otrzymać darmowy bilet;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz