czwartek, 25 marca 2010

Przyszłość następuje, doktorze

Jakie to dziwne. Człowiek kogoś zapewnia o dobrych intencjach, a następnie robi zupełnie odwrotnie. Ludziom po prostu nie wolno ufać. Przynajmniej nie wszystkim.

Jak sobie podsumuję ostatnie lata, to nic - poza ciekawymi nauczycielami - nie trzyma mnie z liceum. Żadna osoba, żadne mocne wspomnienie. Po prostu - tak jakbym zmarnował tam trzy lata swojego życia. Jednak, jako wypadkowa studiów - tak, wówczas mogę w ogóle wspomnieć, że takie coś było, takie tam trzy lata.

Zresztą czym jest czas? Dla europejczyka rzeczą, podstawowym elementem składowym i napędzającym kulturę konsumencką. Czasu brak, gdyż ucieka. Gonimy za nim, chcemy sobie dokupić czy złudnie cieszymy się ze zmiany czasu we wrześniu (w marcu, za parę dni, będziemy myśleć o "wynagrodzeniu" straty 1 godziny o okolicach 23.09). Czasu nam mało, a rzeczy do załatwienia - ogrom. Czasem wydaje się to być śmieszne, gdy pomyślę, że trzy lata to tak mało. I równie mało się wydarzyło, mało ludzi się spotkało, niewiele się zmieniło wewnętrznie... Nasuwa mi się jedna kwestia Paździocha: Czuję, że się cofam! Ten czas wydaje się tak banalny w porównaniu do czasu, jaki jest przede mną. A ile go będzie - co za różnica. Ważne, że następuje i będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz