sobota, 24 września 2011

Wrzesień, już po wakacjach. Odliczam dni do przeprowadzki. Przez te 3 miesiące strasznie się rozleniwiłem (choć bardziej wolę określenie "ładowałem baterie"), a teraz pora wracać na stare tory, na nowo przyzwyczaić się do napiętego dziennego systemu wzmożonej nauki. W sumie cieszy mnie to; choć zapewne głównie ze względu na powrót do miasta i ucieczkę od szarej, rodzinnej codzienności.

Ostatnio, surfując po necie, natrafiłem na bloga, w którym jego autor prowadził wywody na temat swojej osoby bardzo podobne do tych, jakie pamiętam ze swojego poprzedniego bloga. Tak samo jak on porzuciłem chęć do tak głębokiego uzewnętrzniania się w necie (w końcu to głupie; ale tam, człowiek całe życie mami się chwytliwymi i próżnymi rzeczami). Ponadto dochodzę do podobnego wniosku: blogi jeszcze parę lat temu były bardzo popularne, obecnie zaś zainteresowanie nimi wyraźnie spadło (głównie przez portale społecznościowe typu FB). Jakoś w pewnym momencie życia część młodzieży potrzebuje pewnego rodzaju powiernika - drugiego człowieka lub pamiętnika/bloga, z czego i ja należałem do tego "gatunku" młodych.
Tak mnie wzięło na wspominki.


- A czy słyszała panienka przypowieść o tym, jak Bóg przybył na ziemię na wesele dwojga młodych ludzi? Bóg tak zachwycił się ich weselem, że postanowił spełnić jedno życzenie młodej pary. I wie Pani o co poprosili?
- No nie wiem.
- O to, żeby do końca swych dni byli tak szczęśliwi jak w dniu swego wesela.
- I co? Spełniło się?
- A jakże! Oczywiście, że się spełniło. Tuż po weselu młodzi wsiedli w auto i zginęli w wypadku.

Fragment dialogu z filmu Drzazgi

wtorek, 17 maja 2011

Dziś kolejna projekcja. Cieszę się, że pomyślnie rozegrałem przenosiny do akademika:)

Bardzo dawno tu nie zaglądałem. Cóż, zbyt mało czasu, aby poświęcać go na dodatkowe uzewnętrznianie w starej, blogowej formie. A czemu starej? Trzeba coś wymyślić, jakoś inaczej funkcjonować w wirtualnym świecie. Nie lubię miejsc ani rzeczy, które wiążą się z odległą przeszłością, przywodzą wspomnienia (jakoś tak ostatnio o tym pomyślałem). Trzeba żyć dniem dzisiejszym i jutrzejszym, a nie wczorajszym. Przeszłość jest passe...

Zaczynają się Piasty. Dziwi mnie ruch, jaki panuje w SS (mają mnóstwo roboty). Całe szczęście, że został jeszcze miesiąc, wszak powoli się wypalam, męczę tymi studiami. Byle zdać i odpocząć ;]

piątek, 1 kwietnia 2011

Przyjrzałem się dziś pewnemu plakatowi, których dziesiątki jeszcze sobie wiszą/zwisają na murach i słupach/z murów i słupów*. Była to reklama jakiegoś koncertu, bodaj hyp-hop-siupowego.
Słonia i Palucha.
Pewnie ich trasa zwała się Wielkie Aua.

Szukając pewnego wyrazu w słowniku wyrazów bliskoznacznych, natrafiłem na słowo napierdalać. Smutne to odkrycie, wszak okazuje się, że o dziwo posiadam nieco przestarzały słownik (choć wydany w 2006 roku). Mianowicie, pojawiają się tam trzy definicje tego wyrazu: boleć, bić i uciekać. Brakuje mi chociażby konotacji z uczeniem się czy pisaniem pracy.
Tak, właśnie. Wracam napierdalać.
A może ładniej? No, pisać.

*niepotrzebne skreślić

sobota, 26 lutego 2011

Wiara czyni czuba

Religulous - świetny film;] Pod względem tematycznym jest dla mnie to niezwykle ważnym i ciekawym paradokumentem. Wręcz komedia dokumentalna. Poza niezwykłą postacią Billa Mahera (i jego jajcarskich komentarzy) genialne są wmontowane scenki z filmów religijnych, jak ta, gdy Jay-Ch dostaje w pysk ;D
Przy tym coraz bardziej wzrasta we mnie chęć określenia się w pełni, tj. pełniej niż teraz, ale znowu bez przesadyzmu.

Sokół maltański - och, ach, jee... Prawie że osiągnąłem orgazm intelektualny. No dobra, nie jest to najlepszy film jaki widziałem, ale imponuje montażem i grą aktorską. Pełne napięcia kino. Tym bardziej, że za kilka miesięcy filmowi stuknie 70 lat od premiery.

No to pędzę pod pociąg;]

środa, 23 lutego 2011

Nowy semestr, kolejne zadania i mnóstwo radości. i wkurzania się.

Recenzja jest na dobrej drodze. Już wysłana, czekam na opinię bodajże ostatniej osoby sprawdzającej. Może załączą to do najbliższego wydania! Snoochie bootchie!

Denerwują mnie małpy z mojego roku (trudno zaklasyfikować ich w poczet inteligentniejszych istot, zaś jakże łatwo odnajduje się synonimy ;] ). Jeszcze chyba żadnemu wykładowcy nie zrobili takiego wstydu jak dziś promotorce. Wpierw wyśmiali ją na oczach studentów, którzy akurat zapełniali korytarz, a później nawet przed dr AW aka mistyczna postać. Pomijając całościowe olewanie zajęć. Wstyd, że oni też są studentami. Jakże większy zaś żal, że będzie się nosiło ten sam tytuł naukowy co oni.

czwartek, 3 lutego 2011

Serbio, nadchodzimy!
:D
Tak! Kolejny wyjazd, do słoneczniejszego, cieplejszego miejsca. Czasem państwo nas nie zawodzi;)

In my mind, in my mouth, in my soul...

Co warto rzec - pomimo wszystkich nerwów tak naprawdę jestem usatysfakcjonowany moimi dokonaniami (zeszło)semestrowymi. Ale! Robota ciągle czeka, sporo przede mną. Jeszcze trochę pobalować, pocieszyć się nic-nie-robieniem, spędzić czas na luzie...

piątek, 21 stycznia 2011

Suffice it to say in the space of the NOW! Slow down!

I did, I am, I will Live Again
I did, I am, I will Live Again
!
Atheist Live and Live Again

Od kilku dni zachwycam się Jupiterem amerykańskich bezbożników. Jedna z najlepszych płyt metalowych, jakie słyszałem;)

W połowie udało mi się wypełnić indeks. zostało jeszcze parę formalnych rzeczy i będzie wspaniale.

Tak , tak! Popołudniczkiem!! ;D

środa, 19 stycznia 2011

"Like Jupiter we are the ones"

Why are we here, you were so sure we thought you would know..you don't know!

Powoli dobiega kresu czas zaliczeń. ostatnie sprawy pozałatwiać, które nota bene są małym pryszczem na tle życia.

And belief split to 4 like a cross on the floor
(...)
THEY CALLED IT GOD! I SAY THE SUN!
Atheist Second to sun

wtorek, 18 stycznia 2011

Our evolution proved, that all else is fraud
The sun and the moon is what I call god.
The madness horrific, let your wordplay end.
You've got no reservation, all just earth on the mend
That's what creates your little conflict.
Your ticket to ride has expired.
Your owed no credit for creation, just blame for the shame you've conspired.
To be all these men who have contact.
You point all your hopes to the sky You are not special or chosen
Just fear in disguise of Jesus Faux King Christ!
Atheist Faux King Christ

piątek, 14 stycznia 2011

Kawa w połączeniu z izotonami z jednej strony pomogła mi w nauce, z drugiej stworzyła wrak, jakim się aktualnie czuję. Nie zadawać zbędnych pytań dzisiaj, bo zagryzę!
Mam już dosyć tego semestru. Oby się skończył szybciej i łatwiej niż się zapowiada, napięcie sięga poziomu "wku*wiania-o-nic".

12:28
Hell'yeah! Jednak wszystko do przodu;] Jak zwykle musiałem stać się chodzącym kłębkiem zszarganych nerwów nim przyjąłem do świadomości, że nie musi (i ostatecznie nie jest) tak źle.

czwartek, 13 stycznia 2011

Jestem wściekły na siebie.
Materiały miałem pod nosem, cały czas je tu miałem, ale do cholery nie zajrzałem do nich. No bo po co, skoro nigdzie nie ma, to nie ma!

środa, 12 stycznia 2011

Hell'yeah, dear teacher!

Ta, kolejny angielski za mną.

Projekt oddany, zostały do zaliczenia dwa koła i wypociny z licencjatu. z ogromnym trudem wracam do lektury Benedyktowicza (oj, gdyby to był Bauman, to by się czytało; ale zawsze może być gorzej - i będzie - wszak czekają na mnie jeszcze publikacje pedagogiczne), ale w końcu obcość jest sednem kultury.
Dlaczego? Ano, obserwując obcych, nadajemy sobie pewne właściwości wyróżniające naszą grupę z tłumu (przestrzeni), co jest początkiem antagonizmu z Innym. Całą kultura jest w ten sposób podzielona - bo Opolanie mają własny folklor, a Mazowszanie swój, a na Kujawach jadą z tabaką itd. Wywnioskować stąd można, że wszechobecna wśród społeczności kultury Zachodu tendencja do segregowania i klasyfikowania pochodzi właśnie stąd - z wrodzonej umiejętności odróżniania co jest swoje, a co nie; co pasuje w zbiorze, a co jest obce. W pewien sposób człowiek ciągle, przez całe życie poszukuje i definiuje Innego (tudzież Inność - w odniesieniu do rzeczy, przestrzeni, idei).

Podsumowując: ТУЂ ЈЕ СВУДА!

Utwór na dziś: Ederlezi w wykonaniu Kroke i Nigel'a Kennedy'ego
(tak w ogóle to utwór niezwykle ciekawy, z obszerną historią i bardzo popularną w Europie Wschodniej, szczególnie na południe od Polski)

poniedziałek, 3 stycznia 2011

W imię Aue... Auebothiaa... Auebothiabathabaithobeuee (?!)

The light that you seek
You'll find nothing there
Your god is just a lie
Void of all meaning
Faith is your bleeding scar
Your god is just a lie
False prophets and promises
I know what they're not
I don't know what god is
I know what it's not
Christploitation is all I see
Your god that cannot save you


Fear Factory
Christploitation

Hell'yeah!

Kolejna nieprzespana nocka, z trudem patrzy się na leki, wku*wiam się maksymalnie. Jeśli przeżyję ten dzień, to będzie spory sukces. Moment, moment - jeśli przeżyję ten dzień godnie.
Od wczoraj w słuchawkach death/black metal. Tak, wiem - sam się nakręcam nerwowo, ale jakie to przyjemne posłuchać miażdżących blastów Hoglana czy pokręconego Absu.