sobota, 8 maja 2010

Lost in Bucketheadland

sporo się wydarzyło od czasu mojego ostatniego wpisu.

Po pierwsze: seminarium. Pokazałem fragmenty filmów, zarysowałem, co chcę ująć w pracy. jedna rzecz odhaczona.
Po drugie: Terry Bozzio. Nie spodziewałem się takiego koncertu. Śmiało mogę powtarzać ludziom anegdotkę o tym, że chłopaki (a właściwie panowie) zagrali jeden utwór - i zeszli ze sceny ;D .
Po trzecie: dzień norweski. Ostatecznie nie doszło do skutku, a szkoda, wszak przygotowany byłem. w 80%, ale jednak.
Po czwarte: gotowanie. Posiadłem kolejne umiejętności... ale może nie będę się o tym rozpisywał, wszak taką strawę dziecko potrafi zrobić (albo kobieta w ciemnicy).
Po piąte: teatr. Niezwykła Anna Dymna! Jestem tym szczęśliwcem, który mógł ją zobaczyć na deskach Starego Teatru w Krakowie. Zresztą sama "Oresteja" Klaty jest niesamowita, zarazem pod względem scenografii (jakiej w życiu jeszcze nie widziałem: dym, wiatr, gra światłocieni i pełnego mroku w sali), gry aktorskiej [przez długi czas powracać mi będzie w wyobraźni pani Dymna wbiegająca z siekierą, niesamowite połączenie scenografii, mimiki, ruchu, muzyki - wprost nie do opisania (przypomniał mi się trzeci sens Barthes'a, coś w tym jest;) )] i nowoczesnej interpretacji tragedii Ajschylosa (początkowo nie do końca rozumiałem, jednak teraz byłbym chętny do ponownego wyjazdu i zobaczenia spektaklu). Wspaniałości! Trochę żal, że nie widziałem Factory 2, ale... Trudno, się mówi! :)

Teraz czas na najnowsze. Szóste zatem.
Obejrzałem dziś wspaniały film - "Inside I'm dancing". Naprawdę lubię tego typu kino. Może w efekcie nie jest wybitne, jednak lepsze, gdyż coś znaczy (w odróżnieniu od durnych komedyjek amerykańskich - o zgrozo, a najgorsze są sztampowe k. romantyczne). W tym filmie dwójka młodych chłopaków (oboje ok. 21 lat) wzajemnie się uzupełniają - Rory udowadnia, że Michael jest bystrym i inteligentnym człowiekiem, zaś Michael ukazuje drugiemu bohaterowi istotę ukazywania swej dobrej, nieawanturniczej i emocjonalnej strony. Ta dwójka przypomniała mi od razu parę (Anię i Grzegorza) z dokumentu "Kochankowie" w reżyserii Rafała Skalskiego. Z tą różnicą oczywiście, że w pierwszym filmie jest to para przyjaciół, a w drugim - para małżeńska.
Trudno jest znaleźć drugą połowę, bratnią duszę czy też połówkę jabłka. O tym traktują oba filmy. Sama myśl o tym wprawia mnie w krępujące, niemiłe uczucie, poczucie bezradności, niemocy. Dobrze, że są to filmy z pozytywnym przesłaniem: "Masz cały świat w swoich rękach".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz