poniedziałek, 6 grudnia 2010

Spodeczek od filiżanki

Pierwszy dzień Odramy za nami. Wybrano ciekawy tekst o tematyce dzieciństwa. Koszmary, patologie, udawanie dorosłych i dzieci zarazem. Bardzo dobrze wykorzystano to w aspekcie wizualnym: wysoki aktor podchodzący do małego, dziecinnego krzesełka, który ze strachem rozgląda się po "sędziach" - czyli widzach. Tak dobry początek w czasie czytania sztuki zapowiadał dobrą rozrywkę.

Jak wspomniałem, tematyka była zaiste ciekawa. W prostej linii poruszał problem kontaktu dorosłych z dziećmi i na odwrót. Mało kto zdaje sobie sprawę, w jakim stopniu dzieciństwo determinuje nie tylko postawy młodego człowieka, ale i jego psychikę na całe życie. Czasem wystarcza drobna rzecz, by dorosły uznał ją za normalną, zaś dla dziecka i jego sposobu odbierania świata takowa drobnostka stałaby się problemem ponad jego siły. Każdy przez to przechodził, choć nieczęsto ludzie podejmują wyzwanie refleksji o własnej historii, wręcz auto-psycho-historii.
- Auto, wszak mózg automatycznie nam wszystko podpowiada,
- psycho, gdyż siła psychiki ludzkiej jest potężna, choć nieraz zwodnicza,
- historii, a bardziej psycho-historii, wszak to, co pamiętamy, jest projekcją mózgu powstałą z wyselekcjonowanych wspomnień; najczęściej wspomina się skrajne sytuacje (dobre i złe), zaś najłatwiej - te negatywne, pesymistyczne.
Zatem do wątku edukacyjnego dodałem jeszcze psychologiczny i socjologiczny.

Druga część będzie dla mnie znacznie bardziej pamiętliwa. Ale już trochę krócej, wszak nie mam za dużo czasu (podchodzę do tego tekstu po raz drugi i to trochę denerwuje). Następnie była część to performance, w który zostałem wciągnięty. Ciekawe doświadczenie. Robiłem za nieposłusznego tatusia, za co wstawiono mnie do kąta. A następnie za spodeczek.

Ostatnia część była dla mnie nieco "inna". Nie mam na myśli jakiejś obcości w etiudzie. Po prostu ja inaczej to odebrałem aniżeli większość widzów, a może i jak sam reżyser. Nie wiem, nie zostałem na dyskusji. Na wszelki wypadek nie chciałem się rozczarować taką możliwością, że reżyser jednak nie rozumie tego w ten sam sposób, co z mojej strony musiałby oznaczać wielką ignorancję z jego strony. Ale nie wiem tego - czasem trzeba powstrzymać w sobie ciekawość. Nie wszystko musi być wyjaśnione.

Drugi dzień z kolei był na podobnym poziomie. Choć byłem tylko na pierwszej części, to i tak dramat był średnio ciekawy. Przerabianie zwłok na rzeźby, zabawa ludzkim mięsem i związane z tym wątpliwości etyczne, prawne i społeczne to chwytliwy temat, wszak był na czasie. Jednak przedstawienie tego w ten sposób, że i tak wygrać musi Jezusek z Maryjką, bo Budda to symbol zła przedstawiany na równi z Che Guevarą... Niesmaczne. Równie dobrze należałoby do Jezuska dodać Kaczyńskiego.

Druga część była ponoć efektywna. Z jednej strony ludzie zapominali o najtrudniejszym wątku sztuki, ale z drugiej zatracono jej największą "siłę" czy "energię".

Podsumowując, tegoroczna Odrama wyszła tak średnio. Ale zawsze darmowe wejście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz