Dzień jak każdy, choć chciałoby się rzec - inny? Bo następny.
Galerianki. Film poruszający ciekawy, aktualny temat, z doborową obsadą drugoplanową. Poza tym marna realizacja, choć przeważnie ujęcia były w porządku. Opowieść o subkulturze galerianek ]:-> Smutne, przerażające, dołujące, choć na koniec znajduje się iskierka nadziei na zmianę głównej bohaterki. I porażające teksty.
Dawne czasy. W odpowiedzi na Twoją wiadomość, staram się dawać z tym rady. Ostatnimi czasy wychodzi mi to dobrze, ale lepiej nie zapeszać:) Powtarzam sobie, ilekroć bierze mnie na ckliwe wspomnienia, że to przeszłość, która była. Ot i nic więcej. Podskórnie od długiego czasu urywam stare znajomości, często wątpię w sens podtrzymywania ich w sytuacji, gdy ktoś ma lekceważące podejście do mnie. Kłamliwe. Zostałem wychowany w duchu prawdy, tej wewnętrznej - nie ustanawianej przez tysiąc głosów [to w stosunku do odpowiednich, znanych osób]. Zasada jest prosta: były gimnazjum/liceum/pierwsze lata studiów - i ich nie będzie; były dawne znajomości, teraz urwane, więc ich nie ma; była wiara, teraz i jej nie ma. Może bardziej nadzieja na to, że kiedykolwiek będę mógł uwierzyć. Dawno straciłem nadzieję, mniej więcej w tym samym czasie, w którym traciłem własne "ja". Zasadę mojego podejścia można w skrócie przedstawić: było - nie będzie; co jest teraz i za chwilę, może być i jutro, to zależy od własnej pracy.
Tytuł posta: to utwór Bucketheada, który wczoraj nie pozwalał mi zasnąć. Genialny gitarzysta. Początkowa fraza piosenki cały czas kołowała mi w głowie. Niesamowita muzyka tworzona przez mistrza.